Ten obcy - "Czas Żniw" S. Shannon

Odstępstwa od normy są złe. Odstępstwa od normy są groźne. Odstępstwa od normy są, były i będą karane śmiercią. Szczególnie że w tym przypadku odstępstwa od normy są niewygodne. Osoby ogólnie nazywane jasnowidzącymi potrafią czytać w myślach, rozmawiać ze zmarłymi, a także przewidywać przyszłość. W roku 1901 roku w miejsce brytyjskiej monarchii pojawia się republikański Sajon i jasnowidzenie zostaje ostatecznie zakazane. Ponad 150 lat później w Londynie rozwija się organizacja przestępcza trudniąca się nielegalną sprzedażą magicznych usług. Page udaje dobrą córkę, trudniącą się w lokalnym barze, jednak tak naprawdę zarabia na życie jako jasnowidzka z najpotężniejszym  zaobserwowanym darem. Stara się umknąć służbom, jednak zostaje złapana i zesłana do tajemniczej “jasnowidzącej” kolonii karnej, zbudowanej na gruzach dawnego Oksfordu…






Raczej unikam słuchania i czytania recenzji na wszystkich popularnych stronach. Zwykle mają one prosty (zarówno dla twórcy jak i odbiorcy) i utarty schemat: opis książki, pogłębiony opis, opisywanie powieści w samych superlatywach i ostatecznie “ta książka była fajna 9/10”. Wprawdzie taka narracja jest bardzo korzystna dla wydawnictw (szczególnie jeśli chcą umieścić taką opinię z tyłu książki), jednak faktycznie jest ona mało recenzencka (to raczej recytacja peanów pochwalnych).

Przed oceną tego tytułu miałam taki sam problem: nie umiem o nim powiedzieć nic. Ewentualnie coś wybąkać, że styl chaotyczny, wątek romantyczny głupi i niepotrzebny. Poza tym - nic (dość dawno czytałam tę książkę, więc byłam przekonana, że to jest powodem). Przeglądałam różne recenzje na temat tego tytułu (głównie na LubimyCzytać) nie chcąc powtarzać popularnych trendów i faktycznie powiedzieć coś o książce, jednak wszędzie przewija się ta sama tendencja - powieść świeża, genialna i PRZECUDOWNA, jednak gdy przyjdzie powiedzieć o wadach - nic. Jakaś pojedyncza wzmianka, że postacie nudne, historia jakby dziecinna, za dużo skomplikowanych pojęć. Tyle. Nie wynika to stąd, że powieść nie ma wad - ma jak prawdopodobnie każda inna. Problem z “Czasem Żniw” jest dość prosty - nie da się powiedzieć o nim nic konkretnego, a jedynie obracać się wokół ogólników, przy czym z pewnością łatwiej jest mówić o pozytywach - można je wywnioskować praktycznie ze wszystkiego, a z pewnością są one bardziej korzystne dla wydawnictwa, jednak negatywy muszą być konkretnie i dobrze uzasadnione - w przeciwnym razie (w przeciwieństwie do pozytywów) nie mają sensu.

Chyba najczęściej powtarzanym zarzutem w stronę tej książki jej jej wymyślne słownictwo - mnóstwo skomplikowanych pojęć, dla których powstał słownik, do którego trzeba zerkać co chwilę, ażeby dobrze zrozumieć, o co chodzi w całej akcji. Ciężko mi się nie zgodzić, jednak osobiście nie było to dla mnie dużym problemem (być może dlatego, że mam dobrą pamięć). Gdzieś pojawiły się głosy iż to świadczy o niezbyt poważnym charakterze powieści (bo w dzieciństwie każdy wymyślał historie ze skomplikowanymi pojęciami), jednak ani to mądre, ani sensowne. Taki punkt widzenia przywodzi na myśl wydawców Joan Rowling, którzy nie chcieli wydać drukiem jej powieści, bo była zbyt skomplikowana, a dzieci wolą prostsze i zrozumiałe rzeczy. Jednak jak wszyscy wiemy, Potter osiągnął ogromny sukces, a jego pisarka jest zaliczana do najbardziej wpływowych ludzi świata. Zastosowanie pewnej ilości skomplikowanych pojęć faktycznie, wymaga od nas większego skupienia, jednak daje też swoiste “poczucie realistyczności” z bardzo prostego powodu - zmieniają się czasy, zmienia się innowacyjność technologii (już dzisiaj część osób nie wie czym jest kaseta, albo dyskietka).

Kolejna rzecz, która zachwyciła (a mnie załamała) większość czytelników - wątek romantyczny. Jest absurdalny, niepotrzebny i wrzucony na ostatni moment. Wprawdzie widzimy, że jest on obecny już wcześniej, choć w wersji bardzo delikatnej i nie narzucającej się. Jego przedłużenie wprawdzie było potrzebne, jednak autorka zrobiła to w sposób nielogiczny (i niesmaczny). Moim zdaniem należałoby kontynuować go dalej w podobnym tonie, jednak autorka gwałtownie zrzuciła nam na głowę ów romans, tak jakby w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że przecież to przyciąga czytelników.

Idąc dalej, powieść jest napisana w sposób dość chaotyczny. Wprawdzie wszystkie wątki były wykorzystane, jednak nawet z tym wykorzystaniem, były niepotrzebne (przychodzi mi na myśl jedna “sprawa”, która napędza bohaterkę do działania, a w ostatnim momencie ma tylko spowolnić ucieczkę), a niektóre po prostu niepotrzebne są (choćby ten romans, który chyba miał na celu tylko zwabić czytelników). Być może wynika to z takiej a nie innej tematyki powieści. Fantastyka ogółem jest bardzo ciężka, a połączenie jej dwóch najtrudniejszych podtypów (fantasy i science fiction) należy do rzeczy trudno-niemożliwych (szczególnie jeśli chcemy uzyskać coś ładnego). Może to dać naprawdę niesamowity efekt (mój ukochany Pan Lodowego Ogrodu), jednak w przypadku debiutantów jest to porywanie się z motyką na słońce.



Podsumowując 5/10

Zwykle przy okazji debiutantów mamy do czynienia z publikowaniem opowiadań, czasem wierszy, najczęściej niezobowiązujących powieści dla młodzieży. Autorka natomiast postawiła sobie poprzeczkę dość wysoko - fantasy science-fiction z ciężkim klimatem i wątkami, mającymi to zobrazować.

Przechodząc do clou - czy to źle, że autorka postawiła sobie poprzeczkę tak wysoko? Czy to wyszło źle? Czy to potępiam? Nie.

W ogólnym rozrachunku dzisiejsze debiuty to zwykle niezobowiązujące fentejsi z romansem i Suśką jako główną bohaterką (jeśli ktoś zarzuci mi brak kompetencji ze względu na nie podanie tytułu - owszem, znam i owszem, mogę podać, jednak nie chcę od razu stawiać jakiejś autorki w złym świetle), skutkiem czego mamy rynek przepełniony pisarzami, którzy nie umieją pisać inaczej, bo ktoś pochwala ich “styl”.

Są debiuty gorsze i lepsze, a autorka z pewnością mierzyła w te lepsze (Harry Potter, Percy Jackson). Nie mniej jednak Czas Żniw ma cechy charakterystyczne dla początkujących pisarzy (chaotyczny styl, chęć podpięcia się do obecnego rynku), ale również te charakterystyczne dla “profesjonalistów” (dobra konstrukcja postaci, pomysł na fabułę).



Ogółem Czas Żniw wypadł dobrze. Spokojnie mogę powiedzieć, że to jeden z lepszych debiutów, choć do “górnej półki” wiele mu brakuje. Na pewno kiedyś sięgnę po dalsze części (choć mam cichą nadzieję, że twórczość Pani Shannon nie będzie oscylować tylko wokół tej serii).







SPOILER!


Bohaterka trafia do kolonii karnej, gdzie każde nieposłuszeństwo jest surowo karane (nawet śmiercią), a ona trafia pod opiekę jakiegoś wysoko umiejscowionego w hierarchii gościa (żeby nie powiedzieć “człowieka”) i orientuje się, że obiekt jej westchnień jest gejem. Co robi:

a) daje sobie spokój

b) zmienia płeć





c) zostaje dziewczyną swojego nauczyciela

Komentarze