Słodko-gorzkie życie - "Rdza" J. Małecki

Źródło: LubimyCzytać.pl



Kto czytał pierwszy post, ten mógł zauważyć, że jako swoją ulubioną książkę wpisałam "Rdzę", choć to nie był łatwy wybór. Za to zupełnie szczerze mogę powiedzieć, że moim ulubionym pisarzem jest Jakub Małecki, wielbię każde zdanie, które napisał i zachwycam się każdą jego powieścią. W moim przypadku zaczęło się właśnie od "Rdzy", dlatego kiedy tylko mogę, polecam ją wszystkim wokół.



Dlaczego "Rdza" jest taka niezwykła? Ciężko mi powiedzieć, na to składa się wiele czynników – przede wszystkim styl, ale czym byłby styl bez ciekawej fabuły, wiarygodnych bohaterów i emocji, które towarzyszą nam przy czytaniu? W książkach Pana Małeckiego wszystko to znajdziemy.


Mamy tu dwóch bohaterów. Szymon to siedmioletni chłopiec, który właśnie stracił rodziców i po prostu się boi, co będzie dalej, skoro właśnie zawalił mu się bezpieczny świat. Poznajemy te jego lęki, a także marzenia, obserwujemy podczas zabaw, a on dorasta i wkrótce czytamy już nie o dziecku tylko młodym mężczyźnie, który również ma swoje lęki i marzenia. Jest też jego babcia, Tosia. Możemy ją poznać jako młodą dziewczynę, żyjącą w czasach wojny, potem coraz starszą oraz równolegle jako babcię Szymka. I właściwie można powiedzieć, że nic specjalnego się nie dzieje, ale nie jest to zarzut! "Rdza" to opowieść o ludziach takich jak większość z nas – czasem zdarzy się coś ważnego, z czym musimy się zmierzyć, czasem zdarzy się to u rodziny, sąsiadów, znajomych. Generalnie jednak życie toczy się dość monotonnie. W tej powieści autor opisał różne relacje międzyludzkie, wpływ wydarzeń na bohaterów. Zrobił to dobrze i wiarygodnie.

Pewnie do mojej bardzo pozytywnej opinii przyczynia się także fakt, że bardzo lubię wątki wojenne. Nie interesują mnie jednak aż tak bitwy, wojsko. Chcę wiedzieć jak najwięcej o życiu ludzi, o tym co czuli, jak sobie z tym radzili. Wojna w jakiś sposób dotknęła każdego, wpłynęła na jego dalsze życie. Dzięki temu, że obserwujemy bohaterów przez kolejne lata, możemy o tym poczytać. U pana Małeckiego często pojawia się ten okres historyczny w książkach ("Dygot", "Ślady", których jeszcze nie czytałam). To może być dodatkowy aspekt, który zachęci kogoś do lektury.

Książki Małeckiego nie zawsze są przyjemne. Po "Dygocie" nie mogłam się zabrać za żadną kolejną książkę przez kolejne kilka dni. "Nikt nie idzie" skutecznie uniemożliwiło mi naukę, bo przez cały wieczór nie mogłam już się skupić. W "Rdzy" było podobnie. Jako że fabuła toczy się na przestrzeni wielu lat, obserwujemy różne etapy życia bohaterów, nawet ich starość, a potem i śmierć. Każda z tych książek traktuje o przemijaniu. Jako że przez trzysta stron zdążymy przeczytać o jego młodości i ostatnich latach, jego życie wydaje nam się bardzo krótkie. No ale może trochę tak jest? Nie jestem najlepsza w interpretowaniu, po prostu za każdym razem nachodzi mnie taka myśl i wiele innych. Te książki naprawdę skłaniają do refleksji.

No i ten styl, który tak wychwalam – delikatny, subtelny. Te zdania momentami brzmią jak poezja, a zdania wplecione w narrację warto zapamiętać, bo przepełnione są mądrością. Pan Małecki pokazał, że prostota czasem może być najlepszym rozwiązaniem – zarówno w języku, jak i w fabule. Dobrze operuje słowami, każde jest ważne i przemyślane.

Jestem oczarowana. Nie widzę w tej książce wad, dlatego oceniam ją na zasłużone 10/10. Wyczekuję niecierpliwie kolejnych spotkań z twórczością autora, chętnie napiszę jeszcze jakąś recenzję, choć może bardziej pieśń pochwalną.

Komentarze

  1. Jeszcze nie czytałam nic tego autora :D Mam go w planach, chociaż raczej nie w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz